poniedziałek, 25 lipca 2016

ŚDMowe obowiązki i walka z żukiem

Z powodu iż ŚDMy się zaczęły, a u nas stacjonowało trzech Hiszpanów to niestety nie mieliśmy zbyt wiele czasu, żeby zająć się żukiem (obowiązki gospodarzy i takie tam :) ). Jednak w sobotę Hiszpanie sobie pojechali na wycieczkę po naszej pięknej stolicy, więc mieliśmy chwilę na to, żeby przy żuku podłubać.

Chwila rozpoczęła się przed 10 jak tylko zawiozłem Hiszpanów na zajęcia. Wróciłem do domu, przebrałem się w standardowe ciuchy robocze i zacząłem sobie powolutku grzebać przy elektryce.

Z tego grzebania wyszedł mi taki oto lapsik :)


Tak, dobrze widzicie, alternator został podłączony i co najważniejsze DZIAŁA :D
Tak więc walkę z elektryką żuka możemy uznać za zakończoną. Teraz wystarczy zacząć bawić się w porządki i ulepszanie tego co mamy.
Jak skończyłem elektrykę to przyjechał Podbiel i zaczęła się prawdziwa zabawa. Niestety karta pamięci odmówiła współpracy, więc lapsik jest tylko z pierwszych kilku godzin.
Ale po kolei :)

Najpierw przygotowaliśmy sobie plan:
- Poluzowanie śrub od tylnych resorów
- Sprawdzenie stanu oleju w przekładni kierowniczej
- Podniesienie żuka i wymiana tylnych resorów.

Ogólnie plan piękny, Obliczyliśmy, że zajmie nam to kilka godzin, tak, że spokojnie się wyrobimy, może w coś jeszcze zagramy i będę mógł spokojnie odebrać Hiszpanów.
Tak więc zaczęliśmy:


Pierwsze kłopoty zaczęły się przy sprawdzaniu stanu oleju. Mianowicie nie mieliśmy odpowiedniego klucza (kwadrat. Mieliśmy klucz 8/10 a potrzebowaliśmy, a jak, 9 :D) Ale jak widać na filmiku udało się :) Odkręciliśmy korek i ... zobaczyliśmy saharę. Prawdpodobnie w przekładni od dobrych nastu lat nie było ani kropli oleju. Tak więc przepłukaliśmy, pokręciliśmy i się okazało, że przekładnia może ładnie działać :)
W międzyczasie poluzowałem śruby, więc wszystko ogólnie szło zgodnie z planem.
Później stwierdziliśmy, że skoro musimy przespawać wlew oleju, a i tak spod dekla nam cieknie, to zdemontujemy dekiel i zrobimy z nim porządek. Wszystko ładnie, pięknie, ale żeby wyciągnąć dekiel, to musieliśmy powalczyć z ułożeniem silnika (bo się blokował wlewem), więc kolejna nieprzewidziana godzinka (albo i półtorej) poszła z dymem :)






















W międzyczasie żona niestety musiała pójść do pracy (kamerka dalej nie współpracowała) więc niestety to już koniec zdjęć.

Tak więc, była już jakaś 16 chyba gdy zaczęliśmy znęcać się nad resorami. Jak ktoś kiedykolwiek wymieniał resory w żuku, albo podobnym cudzie techniki wie, jakie to jest przesrane zadanie :) Najpierw okazało się, że za mało śrub poluzowałem (zanim ogarnęliśmy co i jak to kolejna godzina poszła z dymem), później okazało się, że wieszaki nijak nie chcą zejść, w międzyczasie okazało się, że mocowania wieszaków przednich po obydwu stronach trzymają się w większości na blachogumie, którym opierdzieliliśmy całe podwozie dwa lata temu, później trzeba było zawalczyć, żeby te mocowania pospawać, trzeba było pospawać mocowania poduszek. Jak już to wszystko zrobiliśmy to trzeba było zamontować nowe resory i wtedy dopiero zaczęła się zabawa :D To już była jakaś 22:30 (a miało to potrwać w sumie ze 3 godzinki xD), a resory nijak nie chciały wejść. Na każdy zmarnowaliśmy po jakieś pół godziny aż w końcu udało się je jako tako zamocować. o 22:45 sprawdziłem telefon i się okazało, że mam być pod kościołem w przeciągu ... 5 minut :D Cały upierdzielony w smarze, brudny od całodziennego czołgania się pod żukiem, spocony miałem w przeciągu 5 minut pojawić się po swoich gości :D Tak więc wskoczyłem szybko do łazienki, ogarnąłem się mniej więcej z wierzchu, założyłem w miarę czyste ciuchy i poleciałem po Hiszpanów. Pod kościół dojechałem ok 22:55 i długo się nie rozpisując (bo w sumie nic się nie działo) czekałem na nich do ok 23:20 xD
A ciekawie było pod żukiem. Podbiel osamotniony w walce z żukiem dokręcił resory i przykręcił most do resorów (niestety nie wstrzelił się z centrowaniem, więc będziemy musieli to poprawić :) ). Jak wróciłem to na szczęście Hiszpanie nie potrzebowali, żeby się nimi zajmować, więc wróciłem do Podbiela i powoli opuściliśmy żuka na koła (nie mógł zostać na podnośniku bo i tak utrzymywał się tylko na naszych modlitwach :D)

Tak więc, dzień który miał być spokojny i miły skończył się po ponad czternasto godzinnej zabawie z żukiem :) Kulka Podbielowi pewnikiem głowę będzie suszyła przez cały tydzień :D Ale cóż, w końcu trzeba na złombola pojechać :D

3 komentarze:

  1. Widzę, że praca wre :-) kiedy start?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No wre.
      Start żuka, czy złombola? :D Żuka mam nadzieję, że uda się ruszyć w sierpniu, a złombol już z niecałe 60 dni ...

      Pozwoliłem sobie usunąć zdublowany komentarz :)

      Usuń
  2. Iść idą, ale jak nam Żuk dopiekł w weekend to głowa mała. Mało brakowało żebym zwątpił... Nie Sandał?

    OdpowiedzUsuń