piątek, 30 maja 2014

Autorem dzisiejszego wpisu jest Karin. Bo tak. :P Bo stwierdziłam, że sobie napiszę. Bo mogę. ;P

Dzisiejszy dzień jest znów obfity w zdjęcia, bo i dużo udało nam się zrobić.

Na początek zdjęcia uwieczniające jeszcze wczorajszą pracę Podbiela. Dopiero dziś, bo wczoraj mi się nie chciało dorabiać. To, co Podbiel wczoraj jeszcze zrobił po tym, jak już go sfotografowałam, to pomalował tył Żula blachogumem. A ponieważ nie żałował, to część malowniczo spłynęła i przykleiła się do mojego kota, który tamtędy spacerował =.=' (Zdjęć kota nie będzie :P)











Przechodzimy do relacji z dzisiaj. Dziś już się wyspałam i byłam zdolna do pracy, więc wspólnie z Podbielem podjęłam tą nierówną walkę. Ja domalowywałam blachogumem to, czego Podbiel wczoraj nie pomalował, a Podbiel zabezpieczał spawy specjalną masą uszczelniającą (tym szarym takim).


Najpierw zabezpieczył taśmą tam, gdzie były dziury na wylot, żeby guma, do zabezpieczenia spawów nie wyciekła...


 a później "paćkał" na szaro :)


 A tak wygląda paka po całkowitym zamalowaniu (tego, co miało być zamalowane) bachogumem.




Podbiel wpadł także na pomysł, że jeśli nakleimy na lepiący się jeszcze balchogum folię aluminiową matowym do środka, to będzie to dodatkowe zabezpieczenie przed nadmiarem ciepła. Wykombinował to na tej podstawie, że na panelach wygłuszających od strony, którą się przykleja do ściany, też jest folia aluminiowa. Zatem wzięliśmy się do oklejania naszego Żluka na srebrno. Dodatkowym i dość zaskakującym efektem było to, że naklejona folia jeszcze nam wygłuszyła wnętrze. Good for us :D






Po wyklejeniu paki, postanowiliśmy wysmarować blachogumem kabinę.







I także ją wykleić






W trakcie wyklejania stało się jasne, że Podbiel ma znacznie więcej zdolności manualnych niż ja i ładniej wykleja, więc jak popatrzył na moją część kabiny...


To stwierdził, że on nie może na to patrezć xD


Na szczęście nie wyszło to bardzo źle ;)







Później Podbiel podjął się zajęcia, które lubimy najbardziej, czyli... tarcia szpachli!!! (ja w tym czasie robiłam dokumentację i ganiałam koty ;D)







Długo jednak nie potarł, ponieważ szlifierka powiedziała, że ma dosyć i odmówiła współpracy, a ręcznie nam się nie chciało.

A oto ofiara naszych działań





Zajęliśmy się zatem naprawą nadkoli. Wzięliśmy zestaw naprawczy i kompletnie się na tym nie znając, zaczęliśmy łatać w nich dziury. Jakoś nam to poszło. Mamy oboje nadzieję, że będzie dobrze ;)








I to by było na tyle, jeśli o dzisiejszy dzień chodzi :) Enjoy ;)