niedziela, 28 września 2014

Kolejny piękny dzień na trasie :)

Dzisiejszy wpis rozpocznę filmikiem :D


Tak mniej więcej czuliśmy się dzisiejszego dnia, bo tego dnia udaliśmy się do Modeny i Maranello, czyli dwóch miast oddalonych od siebie o około 20 kilometrów. Czym te miasta się odznaczają? W Modenie jest dom, w którym dorastał Enzo Ferrari, a w Maranello jest fabryka Ferrari i w obydwu miastach są muzea poświęcone tym pięknym samochodom (a także marce Maseratti :D). Tak więc, pozwólcie, że przedstawię Wam kilka przepięknych dzieł sztuki :)
Ale, jak to mówią, first things first :) Jednak nie martwcie się. Nie będę opowiadał jak to znowu wstawaliśmy, pakowaliśmy się i jechaliśmy. Po prostu nagle pojawiliśmy się w Modenie w domu Enzo Ferrari.

Jak możecie przeczytać Enzo miał bardzo fajną mamuśkę, która sprzedała cały dom tylko po to, żeby kupić synkowi samochód :)


Na starcie wchodzimy do kompleksu gdzie prezentują się piękne Maseratti. Po prostu ... cuda techniki. Zdjęć będzie dużo, ale uwierzcie mi. Na komputerze mam ich jeszcze więcej :)


Oprócz samochodów w muzeum były także silniki.


Prawie wszystkie samochody pochodziły z prywatnych kolekcji (co było zaznaczone na tabliczkach), więc były w stanie idealnym. Chciałbym, żeby kiedyś mój mercedes tak wyglądał :)




Ten mały samochodzik, to nie jest jakiś badziew na pedały. To cacuszko ma pod maską normalny, bodajże dwu cylindrowy silniczek :)



Po obejrzeniu wszystkich samochodów po kilka razy przeszliśmy do starszego kompleksu w którym mieściły się Ferrari i Alfa Romeo.




I gdzie nie mogło zabraknąć pięknego uśmiechu Ferrari 750 Monza


Nie wiem jak wam, ale mi to przypomina smoka Szczerbatka (Toothless) z "Jak wytresować smoka" ("How to train Your dragon")


No i oczywiście nie mogło zabraknąć bolidu F1 i sławnego Ferrari Enzo



Oprócz samochodów zafascynował nas poniższy silniczek. Silnik z samochodu F1, jedno-cylindrowy, cztero zaworowy, 250ccm o mocy 60 kucy. Normalnie ... szok :)


Chwilkę później pędziliśmy naszym pomarańczowym bolidem do Maranello, gdzie po krótkim poszukiwaniu naszym oczom ukazało się



Gdzie wszystko było wściekle czerwone, a o konia można było się potknąć na każdym kroku :)


Gdzie można było spotkać każdy jeden model samochodu, który był produkowany przez Ferrari (nawet były dwa motory produkowane wraz z Ferrari, ale stały w gablotach i nie dało się zrobić dobrego zdjęcia :( )


Jedynym minusem wystawy było to, że w Maranello nie stoją prawdziwe samochody. W większości są to jedynie modele w których w środku są tylko górne połówki foteli :(


Ale jednak. Modeli jest tyle, że każdy znajdzie coś dla siebie


Jak chociażby tego mordercę przechodniów ze szklanymi drzwiami :)




Oprócz pięknych samochodów wyprodukowanych przez markę z konikiem w Maranello są również dwa, niewielkie koncepty :)


A także pokazana rama ferrari bez obudowy (oczywiście sztuczna :D co i tak nie zmienia nic, bo wszędzie są plakietki "Do not touch")


Oprócz samochodów możemy natrafić na ... samego Enzo Ferrari (za pleksi i z wosku, ale zawsze :D)


Oraz obejrzeć fascynującą wystawę trofeów zdobytych przez team Scuderia


A także popatrzeć jak zmieniały się kierownice bolidu F1, oraz jakie hamulce są używane w tych potworkach (a hamulce są spore :D)


Na niektóre samochody można popatrzeć z góry


Ale mnie najbardziej zafascynował samochodzik, który stoi sobie w osobnym, ciemnym pomieszczeniu


I którego, dzięki głośnikom znajdującym się wokół, można nawet posłuchać:


Jednak wszystko co dobre musi się skończyć, więc po tej jakże wspaniałej wycieczce żegnamy się z fabryką Ferrari


I podążamy w kolejne miejsce gdzie będzie dużo wody, schodków i małych kamieniczek :)