niedziela, 16 października 2016

Pierwsze powyjazdowe filmiki :)

Czołem ekipa,
wiem, że to już tydzień w domu jesteśmy, a nie wrzuciłem dotąd żadnego podsumowania. Niestety problemy techniczne (zaszyfrowany dysk :D) nie pozwoliły mi na szybsze zmontowanie czegokolwiek. Jednak dzisiaj wrzucę pierwsze próbki moich pamiątek z wakacji :) Wakacji, które oczywiście były super :)

Chwilowo w wersji oldschool, bez dźwięku, ale mam nadzieję, że się spodobają :)

W tygodniu postaram się wrzucić bardziej kolorowe i z jakimiś podkładami muzycznymi, ale nad tym muszę niestety posiedzieć dłużej :)

Dwa filmiki po c.a. 10 minut. Pierwszy z 25, 26, i 27 września (tylko trasa), a drugi z 28 i 29 września (trasa i niektóre campingi).
Miłego oglądania :D (a i dajcie znać jaka muzyka ma szansę do tego pasować. Najlepiej taka, żeby Youtube tego nie usunął :) )




:)

poniedziałek, 3 października 2016

Wieczne miasto

Ciągle jesteśmy, ciągle jedziemy i ciągle (tfutfu) nie ma żadnych awarii :) Aktualnie zalogowaliśmy się na campingu przy Rzymie i nawet udało się nam coś zobaczyć. Wczoraj oglądaliśmy Pompeje :D I z tego co wiem jeszcze nie wiemy co będziemy oglądać jutro :D

Oczywiście zdjęcia w dalszym ciągu wrzucę po powrocie, bo niestety brak prądu i dobrego internetu przeszkadzają :) (Bardziej brak prądu, bo internet z trójki brytyjskiej daje radę :) )

sobota, 1 października 2016

Wracamy do domu

Ja najmocniej przepraszam, ale nie było kiedy pisać. Bez problemu dojechaliśmy do Palermo. Od czasu poprzedniego wpisu nic się nie wydarzyło :) I niestety nie udało się naładować laptopa, więc dalej pisze z androida.
Tak więc, żeby nie było, żyjemy, mamy się dobrze i podejrzewam, że pokaźniejsza relacja będzie dopiero po powrocie do domu :)
Tymczasem jak kliknięcie w F w prawym górnym rogu (obok linka "Nasza załoga") to będziecie mogli pooglądać fejsbuka, którego Kari częściej uzupełnia:)

wtorek, 27 września 2016

Nie poddajemy się :)

Najsampierw najważniejsza sprawa o której zapomniałem wczoraj napisać to: bardzo dobre ciasto dostaliśmy od mamy Uli :) już go nie ma, ale serdecznie za nie dziękujemy:)
Druga z ważnych informacji to taka, że piszę posta na tablecie, więc może być z błędami:P
A trzecia z istotnych spraw to taka, że ciągle jedziemy i nawet dogoniliśmy w nocy peleton złombolowy :)
Ale po kolei. Jak już wczoraj ruszyliśmy to przez długi czas nie było żadnych problemów:) (tak wiem, dobrze się zaczyna). I tak sobie jechaliśmy a ż na postoju zobaczyliśmy coś czego już widzieć nie chcieliśmy. Mianowicie kolejny wyciek, znowu z okolic alternatora. Po standardowym pobłogosławieniu konstruktorów Forda, mechanika z otwocka i kilku innych osób zabraliśmy się za zdjęcie czapki. Ogólnie idzie nam to co raz lepiej i niedługo osiągniemy czasy jak w f1 :)
Po zdjęciu czapki zaczęliśmy główkować, bo alternator wyglądał dobrze, ale coś ciekło. Chwila ogarniania i okazało się, że winnym był przecięty przewód, a dokładniej źle założony cybant, który ten wężyk przeciął. Tak więc podziękowaliśmy komu się dało, że to jednak nie alternator i naprawiliśmy usterkę.
Dalsza część trasy przebiegła bez większych problemów (taki tam postój na dokręcenie odkręcającego się wału się nie liczy :) )
Ogólnie jechaliśmy do 4 nad ranem, więc udało nam się dogonić główny peleton :)
Aktualnie jedziemy z Boloni w kierunku Rzymu, więc jest super :) (słoneczko, cieplutko, piękne widoki, szkoda tylko, że nie udało nam się zachaczyć o żadne morze)

Dobra, a teraz spróbuję wrzucić jakieś zdjęcia, chociaż nie gwarantuje, że mi się uda :)






P.S. Podbielska specjalnie jeździ po tunelach i przez to posta pisałem ponad godzine :)
P.S.2 W międzyczasie mieliśmy znowu awarie paska :)




Ogólnie wykręciła się nakrętka od śruby trzymającej alternator (który jest napinaczem paska) i pasek wziął i zleciał :) ale już znowu jedziemy dalej :D

poniedziałek, 26 września 2016

I znowu w trasie

Znaczy w trasie jesteśmy jak piszę tego posta. Zdjęcia będą troszkę z trasy, troszkę ze startu, ale po kolei.
Historia tegorocznego złombola rozpoczyna się w dwóch miejscach. Podbiele wyprawę rozpoczęli w Międzylesiu. Gdy oni szykowali się do startu to my byliśmy między ślubami w zielonce :D I gdy siedzieliśmy sobie w tej zielonce w parku nagle zadzwonił telefon z nie do końca miłym przesłaniem. Głos Uli powiedział do mnie "Nie jedziemy". Okazało się, że alternator, który miał być w 100% sprawny taki nie jest i żyga olejem. Podejrzenie najpierw padło na pompę podciśnienia, więc zaczęliśmy w niedzielę szukać gdzie można dostać alternator, albo pompę. Po kilku godzinach walki, rozładowaniu mojego telefonu i innych dziwnych rzeczach udało się pompę dostać. W Łomiankach :D Tak więc z dobrymi myślami i pełni optymizmu Podbiele ruszyli do Katowic, a my poszliśmy bawić się na weselu :D

W niedzielę rano dotarliśmy do nich (Maciuś, który niestety pojechać na złombola nie mógł stwierdził, że musi nas przynajmniej pożegnać pod spodkiem. Więc tak sobie siedzieliśmy, czekaliśmy, załatwialiśmy nasze sprawy i podziwialiśmy inne złombolowozy (których było przeszło 500 :D)










No i nadeszła godzina startu. 12. Ustawiliśmy się za wszystkimi innymi samochodami, włączyliśmy silniki i okazało się, że olej spierdziela jak turcy spod wilna. Więc szybka akcja, rewelacja, 3 godziny później wróciła Karina z tatą Uli z alternatorem. Po kilku minutach ruszyliśmy, by po kolejnej chwili okazało się, że skończyło się łądowanie :D Już wtedy mieliśmy troszkę dość, ale po kolejnej chwili, zrobieniu z dwóch alternatorów jednego ruszyliśmy dalej w trasę.
Ale niestety to nie był koniec. Po kilkudziesięciu kilometrach strzelił nam pasek klinowy. I znowu trzeba było walczyć z alternatorem, bo pasek był za długi. Tak więc po kolejnych kilkudziesięciu minutach i przerobieniu alternatora znowu byliśmy w trasie.
Zatrzymaliśmy się pod Brnem i właśnie kończę, bo mi bateria umrze. Poniżej nasz kamping :D Więcej następnym razem :)



wtorek, 20 września 2016

Końcówka prac?

Wiem, dawno nic nie było pisane, ale niestety czas za nic nie chce wolniej płynąć :/ Do wyjazdu zostały pojedyncze dni, a u nas już widać finisz. Ostatnio nawet nasza wspaniała firma od wykładzin przywiozła dwóch miłych chłopaków, którzy w pełni profesjonalnie położyli nam trawkę w kabinie kierowcy :)
Ogólnie podsumowując został nam jeden mały wyciek oleju do załatania i możemy ruszać :D (jak się uda, to jeszcze mocowanie foteli zmienimy, ale to dla naszej satysfakcji, bo z takim też teoretycznie możemy pojechać :) )

A poniżej fotki jak to póki co wygląda :)



sobota, 10 września 2016

Mamy Hamulce ! :D

Ostatnio nawet nie ma czasu, żeby zdjęcia robić. Ale w tym tygodniu się poprawię i postaram się wrzucić jakiś dłuższy post :) A tymczasem Mamy hamulce :D Pedał już nie wpada w podłogę, więc pojedziemy :D Dzisiaj w planie jak się uda, to przegląd zrobimy :D Dobra, jadę sklepy odwiedzić :)

niedziela, 14 sierpnia 2016

Kilka wczorajszych zdjęć

I to naprawdę kilka, bo więcej nie mam czasu chwilowo zrobić.
Na początek - Świecący tył :D


Później wydech ładnie trzymający się na wieszakach :)



I na koniec czapka z obydwu stron:


I próba uchwycenia, że jest miejsce na montaż filtra :D



Tak więc teraz tylko wygłuszyć czapkę (Maciuuuuuuśśśśśś, jakąś żółciutką wykładzinkę bym poprosił xD) i zamontować filtr i czapki będzie można już nie zdejmować :D

sobota, 13 sierpnia 2016

Spędzanie czasu z błogosławionymi Elektryką i Metaloplastyką :D

Czołem,
Najsampierw chcę napisać, że zdjęcia może będą jutro :) Jak tylko będzie mi się chciało je zrobić. Niestety dzisiaj jakoś nie miałem serca, żeby przestawiać co i rusz kamerkę, a że zostałem sam, to nie bardzo było komu robić zdjęcia.
Ogólnie jak temat mówi dzisiaj dzień rozpocząłem z błogosławioną Elektryką :D Mianowicie rano usiadłem sobie przy żuku i do mniej więcej dziesiątej dłubałem się w kabelkach i, jak to już w informatycznym fachu, ciągnąłem druty :D Zabawy z Elektryką zakończyłem, gdy wszystkie światła świeciły mniej więcej tak jak chciałem. Nie jest jeszcze w 100% wszystko zrobione, ale i nie będzie :D
A zrobione są:
- Światła przednie pozycyjne, mijania, drogowe
- Kierunkowskazy (wszystkie 6)
- Awaryjne
- Światła tylne mijania (pozycyjnych stwierdziłem, że i tak nie potrzebujemy, więc olałem. Niestety, żeby działały trzeba by wymienić całe światełka i zawalczyć z kabelkami, a tego nie chce mi się już robić :D)
- Światła stopu
- Światło cofania (kupiłem nowy czujnik wstecznego i wszystko udało się pospinać)
- Światła przeciwmgielne z tyłu (tak, tak, światła bez których żuk wyjechał z fabryki :D Znaczy miejsce było, przycisk też, ale kabelek był oryginalnie ucięty w połowie :D)

Gdy to wszystko już działało pożegnałem się z błogosławioną Elektryką i zająłem się ... wydechem :D W międzyczasie nieśmiało zaczęła zaglądać błogosławiona Metaloplastyka :D Odnośnie wydechu, to zawiesiłem go na dwóch wieszakach (z czego jeden zmontowałem z gumoleum :D), przyciąłem na końcu, uciąłem końcówkę wydechu i zamontowałem ją. Później jeszcze odpaliłem samochód, żeby zobaczyć jak ładnie spaliny lecą w dół :)

Gdy wychyliłem się spod żuka, napotkałem śliczny uśmiech Metaloplastyki. Jak mogłem jej odmówić? Tak więc zacząłem z nią rozmawiać, najpierw nieśmiało, a później, gdy już się ze sobą zaznajomiliśmy, coraz śmielej :) W końcu jednak czas nadszedł, że Metaloplastyka musiała wrócić do swojej samotni, a ja zostałem z ... nowiutką, przestronną i śliczną czapką na silnik :) Ogólnie trzeba jeszcze jedno mocowanie zamontować (bo blacha jest cienka i troszkę sprężynuje :) ) i można czepiec wygłuszać :) A miejsca jest tyle, że bez problemu będzie można stożkowy filtr powietrza zamontować :)


A, jeszcze uzupełniając postęp prac, to wczoraj usiedliśmy przy żuku z Podbielem. Udało nam się stwierdzić, że hamulce ciekną :D (dwa nowe przewody puszczają płyn. Zaczynam się zastanawiać czy jakichś oringów nie wcisnąć :P), Podbiel zdemontował stare odboje resorów (przy najbliższej okazji postaram się zamontować nowe) i zmontowaliśmy nowy czujnik temperatury wraz ze wskaźnikiem (wskaźnik jest troszkę za mały, więc trzeba będzie rzeźbę zrobić :D). W sumie wczorajszy dzień spędziliśmy ... odpowietrzając hamulce i zastanawiając się dlaczego to nie chce działać :D
A jak skończyliśmy to Podbiele wyjechały na urlop :/ I zostałem sam :P

Tak więc, koniec tego przydługiego elaboratu. Jutro może porobię jakieś zdjęcia i napiszę nową notkę, a tymczasem idę spać :P

środa, 10 sierpnia 2016

Kolejny krok milowy :)

Dobra, muszę napisać sprawozdanie, bo mi Kulka głowę urwie (albo i jeszcze coś ciekawszego :D), bo nic nie wie (wolała sobie pedikjury robić :D) i nikt nic jej nie chce powiedzieć :D
Ale w sumie co ja się tam będę rozpisywał.


Drugi filmik:



Jakoś za chwilę wrzucę jeszcze jeden filmik z całej przejażdżki żuka (aktualnie się tnie, żeby nie było nudnych postojów :D), a na razie co nam jeszcze zostało do zrobienia (posłużę się listą Podbiela :D):

- montaż rejestracji
- linka ręcznego i cały ręczny - linkę zamontowaliśmy wczoraj
- odpowietrzenie hamulców - raz odpowietrzyliśmy, ale będziemy musieli odpowietrzyć raz jeszcze
- decyzja i wykonanie końcowego odcinka wydechu
- pospawanie ramy
- pospawanie podłogi
- wymiana oleju w skrzyni
- przerobienie drążka zmiany biegów
- montaż separatora i 2 aku
- uporządkowanie instalacji
- montaż foteli
- ustawienie kierownicy
- wyrzeźbienie czujnika temp
- dopasowanie podłogi i czapki
- uzupełnienie wykładziny
- upranie wykładziny na drzwiach z tego smaru
- dorobienie uchwytów na chłodnice
- montaż grilla
- montaż zderzaka
- montaż ramki z tablica
- ustawienie świateł
- posprzątanie w środku poduchy, audio video
- wymiana oleju w moście
- po spawaniu podłogi zaklejenia dziur i zabezpieczenie wszystkich nowych spawów
- dokręcenie wszystkich kół - to zrobiliśmy wczoraj
- przelecenie się z grzechotka wszystkich śrub czy przypadkiem czegoś nie ominęliśmy
- zmontowanie filtra powietrza
- wymiana amortyzatorów przód/tył?

Z rzeczy wyjazdowych do zrobienia poza podwórkiem

- badanie techniczne
- pojechanie na geometrię

- jazda testowa >200km

Jak widzicie, poza spawaniami wszelkiego rodzaju, dopasowaniem czapki, hamulcami, amortyzatorami i zamontowaniem filtra powietrza cała reszta to pierdoły są :D

sobota, 6 sierpnia 2016

Piątkowo sobotnia walka

Jestem zły. I to nie troszkę, tylko masakrycznie. 7 godzin leżenia pod żukiem i co? I 0 zdjęć. Null. Nic. Karta stwierdziła, że jest głupia i nie zapisała poprawnie żadnego zdjęcia ... wrrr

Ale od początku.

Wczoraj, to jest w piątek, Podbiel z racji tego iż go nie będzie długi czas wziął sobie wolne w pracy. Tak więc przyjechał z samego rana, pogadaliśmy chwilkę i ja pojechałem do pracy, a on pojechał do sklepu :) Jak wrócił, to zaczął się bawić. Niestety mnie przy tym nie było, więc mogę coś pominąć (ale jeśli pominę, to pewnie Podbiel sprostuje w komentarzu :D). Oczywiście jak to było chronologicznie, to się domyślam ze zdjęć, więc w sumie będę wam opowiadał zdjęcia :D

Najpierw Podbiel wrócił z zakupami



I wziął się za wymianę oleju w silniku i wymianę filtrów, które tylko mógł wymienić :)







W międzyczasie moja żona zaczęła podziwiać florę i faunę naszego grajdołka :D (znaczy to było chyba dla żony ciekawsze niż Podbielowe kąpiele w oleju :D)



Tutaj podejrzewam, że Podbiel musiał żonę zawołać, że odeszła od kotów i wróciła robić mu zdjęcia :D
I jak widzimy sceneria się troszkę zmieniła. Przeszliśmy na tył samochodu gdzie Podbiel stwierdził, że przykręci przewód hamulcowy (nie wiem po co nam hamulce, ale skoro i tak nie ma nic lepszego do roboty :D)


No i skoro wszystkie przewody są przykręcone, to przydałoby się napełnić instalację płynem i odpowietrzyć. Tutaj przydała się pani fotograf :D








Niestety operacja odpowietrzanie układu skończyła się na ... dziurawym przewodzie hamulcowym :) Tak więc Podbiel chwilę pokurwił, zdjął nieszczelny przewód i zostawił go dla mnie :)

I tutaj nie wiem, czy żona po prostu skończyła robić zdjęcia i Podbiel chwilę później zamontował chłodnicę, czy zrobił to w międzyczasie :) Mniejsza o większość z tego co wiem to jeszcze zamontował chłodnicę, złożył do końca układ chłodzenia (rurki, kolanka, łączówki i inne pierdoły) i pojechał do domu (bo mu ktoś truł pewne części ciała :D)

Jak wróciłem do domu, to już wszystko było uprzątnięte i puste, więc po prostu udałem się na spoczynek (rano miałem plan, żeby po moim powrocie pomóc jeszcze Podbielowi, ale skoro go nie było, to nie było komu pomagać :D)

Dzisiaj rano wstałem z myślą, że porobię troszkę przy żuku, zmontuję jakiś fajny lapsik i napiszę dwa wpisy. Jednak z powodu który przytoczyłem na samym początku stwierdziłem, że tylko dopiszę co dzisiaj porobiłem :/

No to do dzieła. Rano pojechałem odebrać nasz piękny nowy wał :D I to naprawdę nowy, bo gościu od wałów wziął naszą rzeźbę, pociął na części pierwsze i pospawał od nowa :D Zaraz później pojechałem do sklepu po przewód hamulcowy i 3 litry płynu (a tak na wszelki wypadek :D)

Po powrocie położyłem się pod żukiem i tak zostałem na najbliższe 2 godziny. W tym czasie zdemontowałem starą linkę hamulca ręcznego (co nie było proste), zamontowałem nową (co było troszkę łatwiejsze) i przykręciłem przewód hamulcowy, który już nie powinien cieknąć (wszystko z udziałem kamery, która tylko żarła prąd bez sensu :/).

Jak to zrobiłem, to wyszedłem spod żuka odpocząć, czyli przesmarować wszystkie punkty smarowania nowego wału (w sumie tak naprawdę jeden, bo całą resztę przesmarował magik od wyważania wału :) ). Powalczyłem troszkę ze smarownicą (bo nie chciała współpracować) i poszedłem pod żuka, żeby zrobić pierwszą próbę umieszczenia wału (wszystko z udziałem bezużytecznej jak się okazało kamerki).

Pierwsza próba zamontowania wału zakończyła się porażką, gdyż okazało się, że mam tylko jedną śrubę. Więc wyszedłem spod żuka, przebrałem się i pojechałem do sklepu po śruby. Po odstaniu chwili w kolejce wróciłem do domu, żeby dalej walczyć z wałem.

Druga próba okazała się całkowitym sukcesem :D Wał (po kolejnej godzinie mordęgi, wykręcania się w chińskie 8 i łamania sobie rąk w czterech łokciach i kolanie, wrzucaniu biegów będąc pod żukiem i innych ciekawych rzeczach) został umieszczony na swoim miejscu :D W tym momencie stwierdziłem, że odpalę żuka i sprawdzę, czy się nie urwie na starcie.

Z odpaleniem żuka był malutki problem (Podbiel dzień wcześniej wymieniał filt paliwa, więc najpierw musiałem dopompować ropy, żeby dotarła do silnika), ale szybko go rozwiązałem i silnik przyjemnie zamruczał (albo jak inni mówią zagulgał :D). Wrzuciłem wsteczny i ... ŻUK RUSZYŁ !!! (tak to też się nagrywało na bezużytecznej kamerce :P).

Podbudowany tym wzniosłym wydarzeniem (którego niestety nie możecie podziwiać, bo ... sami wiecie dlaczego) stwierdziłem, że zrobię porządek z wydechem. Tak więc usiadłem sobie za żukiem (uprzednio ustawiając kamerkę, żeby na pewno było widać co robię ... ) i owinąłem przednią część wydechu jakimś takim termicznym bandażem (czy jak to się nazywa :D), i znowu zanurkowałem pod żuka, żeby wydech zamontować.

Po kolejnych ćwiczeniach jogi (w życiu się tak nie naćwiczyłem) układ wydechowy znalazł się prawie w 100% na swoim miejscu (prawie, bo wisi na 2 z 3 punktów zawieszenia, więc nie jest źle :D). Niestety jeden punkt zawieszenia nam nie wyszedł i mam teraz zagwozdkę co z tym fantem zrobić :)

Oczywiście jak wydech został zamontowany, to żuka odpaliłem i nagrałem jak ślicznie dymek się wydostaje spod samochodu, ale ... sami wiecie :P

Tak więc pozytywnie zmęczony poszedłem do domu, żeby wrzucić posty na blogu (i dowiedzieć się, że muszę kupić kilka nowych kart pamięci :) ).


Do zrobienia z rzeczy "dużych" zostało już naprawdę niewiele. Dokończyć hamulce (zalać układ, odpowietrzyć, przymocować linkę ręcznego i ustawić ręczny), pospawać podłogę, skombinować filtr powietrza (bo tego ciągle nie mamy), uzupełnić wygłuszenie (trzeba wygłuszyć podłogę, którą pospawamy i wymyślić coś na schodki), zmontować spryskiwacze i zamontować czapkę na silnik. Jak to zrobimy, to już nic nie będzie stało na przeszkodzie, żeby żuka zawieźć na przegląd, a później:



"Bring me that horizon" :)