czwartek, 17 lipca 2014

Nowe szaty żuka :)

Dzisiejszy dzień był dla wszystkich dniem bardzo, ale to naprawdę bardzo przyjemnym. W końcu zauważyliśmy, że Żul ma świetlaną przyszłość. Tak, już wcześniej wiedzieliśmy, że ten samochód ma potencjał, ale teraz w końcu ujrzał on światło dzienne.
Cóż się takiego stało, że tak stwierdziliście? - ktoś mógłby zapytać. Już śpieszymy z odpowiedzią. Podkład się stał :) Żul w końcu został pokryty kolorem który nie ma w sobie ani grama łatek, zaczątków korozji i innych różnych dziwnych domieszek. W końcu nie widać przebijającej blachy, szpachli i zacieków po R-stopie. W końcu Żul został pomalowany.
A jak to było, to oczywiście historyjka obrazkowa :)
Wróciłem wcześniej do domu. Zmordowany, bo przywiozłem kilka zabawek (ale o tym będzie osobny wpis) z nadzieją, że zrzucę zabawki na pakę żuka i zaczniemy się bawić. Jednak moim oczom ukazał się Żuk :)




Okazało się, że moja najukochańsza i najwspanialsza małżonka w ciągu dnia powalczyła przy samochodziku i cały okleiła przygotowując do nieuniknionego. Z jednej strony była wielka wdzięczność do żony, że zrobiła to tak ładnie i profesjonalnie, ale z drugiej strony ... co ja mam zrobić z tym całym tałatajstwem, które przywiozłem? Przecież to miało zostać wrzucone na pakę ...
No dobrze. Chwilka zastanowienia, konsultacje ze szwagrem i jednoznaczna decyzja: Trzeba dzisiaj żuka pomalować podkładem.
Więc do roboty.Złapałem papierek, butelkę acetonu i hajda na Moskwę. Znaczy żuka czyścić :D W międzyczasie przyjechały Podbiałki i oczywiście najpierw chwilkę się ze mnie pośmieli, ale później żwawo wzięli się do roboty. Tak, że po kilku minutach żuk lśnił :)
Wtenczas szwagier zaczął marudzić, że mu się nie chce :D Jednak po kilku minutach szybkiej wymiany za i przeciw stanął na wysokości zadania



(tak, potrzebował pomocy, żeby odpowiednią wysokość osiągnąć :D) i żuk zaczął zmieniać wizerunek. Najpierw powolutku:


Później coraz żwawiej




Aż po chwili żuk zaczął przybierać kolory :)




Później zostały tylko do pomalowania detale





Oczywiście taka metamorfoza nie mogła przejść bez echa wśród gapiów i loż szyderców :D




I w końcu żuczek się zawstydził i ...


Ale, że apetyt rośnie w miarę jedzenia, już nie mogę się doczekać aż będzie miał na sobie śliczne kolorki :)

Dobra, widzę, że na zdalnych komputerach się wszystko po instalowało, więc idę pracować dalej :)
Już niedługo nowe, przełomowe wpisy :) Czekajcie z niecierpliwością :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz