A ranek, jak to ranek na złombolu. Ekipy śpią, morze szumi. Jest pięknie :)
Po jakimś czasie ekipy się budzą i zaczyna się standardowe poranne sprawdzanie bolidów :)
By po chwili ruszyć w kolejny dzień odliczany nie za pomocą minut i godzin, a kilometrów i miniętych krain :)
Oczywiście raz na jakiś czas w którymś samochodzie potrzebny jest pit stop (oczywiście z powodu ludzi, a nie maszyn :D). W trakcie tego postoju chłopaki z żulietki próbowali namalować na samochodzie trasę, a kot nad wlewem otrzymał przeszczep :D
Dużo czasu nie minęło, gdy ruszyliśmy w dalszą drogę podziwiając piękne widoki za oknami :)
By po chwili zatrzymać się na dłużej w Weronie. Mieście miłości, namiętności i tragedii.
Gdzie pierwszym punktem programu było miejscowe koloseum (naprawdę fajna sprawa :D Jednak jak to zawsze przy włoskim budownictwie już zaczyna się rozpadać :D Badziewie :D nie to co nasze budowle :D) i miejscowy bazarek/ryneczek
Następnie wycieczka podążyła pod balkonik gdzie Romeo wyznawał miłość swojej ukochanej Julii :) I gdzie nie wiedzieć czemu ludzie wypisują imiona swoich Julii :)
Po balkonikach poszliśmy pooglądać niesamowite wyroby ze szkła i odsłonięte wykopaliska starej Werony
Gdzie znaleźliśmy sklep z ręką Saurona i Glamdringiem (i innymi fajnymi rzeczami z powieści J.R.R. Tolkiena)
I ruszyliśmy w dalszą drogę na kemping, na którym starym dobrym zwyczajem nas nie chcieli. Kemping alternatywny był zamknięty, więc musieliśmy się udać na alternatywną wersję kempingu alternatywnego, czyli na pobliski parking :D
Gdzie było niesamowicie, bo zaraz po lewej była plaża, na parkingu było pełno ekip złombolowych a impreza trwała do wczesnych godzin porannych :D W mojej ocenie najlepszy nocleg do tej pory :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz