Ogólnie zaczęło się od tego, że zerwałem się wcześniej z pracy. Przyjechałem i zaraz po mnie przyjechał właśnie Maciuś. Usiedliśmy, pocięliśmy i zaczęliśmy przyklejać wykładzinkę na sufit.
Jak już powoli kończyliśmy przyjechali Podbiele i przywieźli pizze :D
Oczywiście od razu pochwalili się najnowszym zakupem
I wszyscy wzięli się do roboty. Ja znowu zacząłem się bawić elektryką i się wkurzyłem, bo się okazało że szlag trafił nasze oświetlenie (ściemniacz powiedział, że ma nas głęboko w pewnym nieciekawym miejscu i że nie zadziała). A Podbiel z Kulką bawili się pomarańczowymi plamkami na białym tle
Podbiel jeszcze robił cięgna do gaszenia silnika i do ssania, ale nie wiem dokładnie na czym skończył :)
Wszystko było bardzo radosne i wspaniałe. Jednak w pewnym momencie Kulka zauważyła, że nasz żuk zaczął kogoś zjadać i że już zostały same nogi:
Ale szybko się okazało, że to ja leżałem pod żukiem i przykręcałem zabudowę, żeby nam w trakcie jazdy nie odleciała.
Kulka wyglądała na lekko zawiedzioną tym faktem, ale ja się na szczęście nie znam :)
Niestety znowu szybko zrobiło się ciemno, więc chwilę później wrzuciliśmy wszystko z powrotem do żuka i zakończyliśmy prace.
Podbiel jeszcze chwilkę postał i swoim krytycznym okiem sprawdził, czy aby na pewno żuk wygląda dobrze
A żuk zrobił mały wytrzeszcz i nic sobie z krytycznego wzroku Podbiela nie robił
Ogólnie dzisiaj wielki szacuneczek należy się najpierw mojej kochanej żonce, bo przed naszym przyjazdem wysprzątała i wyodkurzała całego żuczka, żebyśmy mogli spokojnie przyklejać wykładzinę. Oraz Kulce, która później razem z Kari ogarnęły nasz pięciomiesięczny bajzel, który w jakiś magiczny sposób zrobił się na tyłach żuka :D
A gdzie pozdrowienia dla mamusi? :)
OdpowiedzUsuńW komentarzach :)
UsuńOstatni będą pierwszymi :P
Ten sufit to nam naprawdę ładnie wyszedł! :)
OdpowiedzUsuńpełen profesjonalizm :)
UsuńKochany, takich trzech jak nas dwóch, to nie ma zbyt wielu :D
Usuń