W między czasie Podbiel wypatrzył, że zbiorniczek wyrównawczy płynu chłodzącego jest zamontowany trochę za wysoko i nie zamknie się klapy. Chociaż właściwie, to klapa by się zamknęła, ale zbiorniczek by się trochę połamał. Także pomogłam Podbielowi odkręcić zbiorniczek, przymierzyć tak, żeby było dobrze i po nawierceniu nowych otworów przykręcić zbiorniczek ponownie. Podbiel jeszcze delikatnie zmodyfikował maskę i było cudnie. Potem wziął się za wydech. Pociął stary, pociął nowy i po przymierzał, czy to będzie działać. Wygląda na to, że będzie. :) Potem jeszcze sprawdził, czy wejdzie chłodnica. Chłodnica wejdzie, ale tez trzeba wprowadzić kilka modyfikacji :) A na sam koniec wrócił z pracy Sandał i ocenił postępy ;D
Oczywiście nie byłabym sobą, gdyby w dokumentacji nie znalazło się chociaż jedno zdjęcie bydlaka miałkatego, jak pięknie mój małżonek nazywa mojego kota. Zapraszam do podziwiania. ;) A poniżej zdjęć dalsza część relacji.
Kolejna część prac prowadzona była w sobotę. Rano Sandał zajął się elektryką. To
znaczy wybebeszył wszystkie stare kable z wnętrza i będzie robił nową :P
Koło południa przyjechał Podbiel i chłopcy zajęli się pracą nad
wydechem. Było cięcie, spawanie i przymierzanie. Odwiedził nas tez
Maciuś! :D
Maciuś dostał śrubokręt do ręki i dostał zadanie, by wydrzeć poszycie z
podłogi między fotelami. Więc wydarł, a że się tym spracował
niemożebnie, to po skończonej pracy pojechał dalej w świat. :P
A chłopcy dalej się bawili w spawanie i inne takie. Kiedy przymierzali
wydech leżąc pod Żukiem, stwierdzili, że trzeba zespawać kawałek tak jak
jest przymierzone - w naturze. No to co? No to Sandał wziął spawarkę i
zaczął spawać. Ale dlaczego chciał przyspawać sobie pachę do wydechu,
tego ja nie wiem. Dość, że nabawił się poparzeń pod pachą i przyleciał,
żeby go ratować, bo boli. Na szczęście dzielna żona była przygotowana.
Zrobiła opatrunek z zimnego, dala lód, żeby trzymał pod pachą i kazała
siedzieć. Oczywiście Sandał nie posłuchał i poszedł dłubać dalej jedną
ręką (drugą trzymał lód). Efektem dzisiejszego dnia jest zrobiony wydech
do tłumika. Jak zdecydują czy wydech ma się kończyć z boku czy jednak
ma iść do tyłu, to będą działać przy nim dalej. Na koniec Podbiel
podłubał jeszcze przy układzie chłodzenia. Jest koncepcja, żeby zamiast
fordowskiej chłodnicy dać chłodnicę od UAZa, ale to jeszcze wyjdzie w
praniu. Także dziś drobne straty w ludziach, ale bez strat w sprzęcie.
Jest nieźle. No i pomału wychodzimy na prostą.
I jeszcze bonus! :D Kiedy ja już się zabrałam z aparatem do domu, by szykować
się do pracy, na horyzoncie pojawił się Wojciech - nasz konsultant do
spraw wszelakich oraz nadworny spawacz i lakiernik. Więc panowie
stwierdzili, że w sumie to można by coś jeszcze porobić, bo jasno i nie
pada. Także zgarnęli Wojciecha i wzięli się do pospawania wydechu do
końca (Sandał tylko połapał, żeby się trzymało i żeby można było
przymierzyć czy to w ogóle działa). Jak już wydech pospawali, to złapali
wał, żeby też pospawać (wał jest z dwóch części, bo skrzynia biegów
jest od forda transita, a most od żuka, więc potrzebna była rzeźba :P
). Wału nie zespawali do końca, bo się drut w migomacie skończył, a
zapasowego nie mieli, ale coś tam udało się zrobić. Efekty poniżej.
I to już wszystko na dziś :)
Post made by Karin :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz