Najsampierw najważniejsza sprawa o której zapomniałem wczoraj napisać to: bardzo dobre ciasto dostaliśmy od mamy Uli :) już go nie ma, ale serdecznie za nie dziękujemy:)
Druga z ważnych informacji to taka, że piszę posta na tablecie, więc może być z błędami:P
A trzecia z istotnych spraw to taka, że ciągle jedziemy i nawet dogoniliśmy w nocy peleton złombolowy :)
Ale po kolei. Jak już wczoraj ruszyliśmy to przez długi czas nie było żadnych problemów:) (tak wiem, dobrze się zaczyna). I tak sobie jechaliśmy a ż na postoju zobaczyliśmy coś czego już widzieć nie chcieliśmy. Mianowicie kolejny wyciek, znowu z okolic alternatora. Po standardowym pobłogosławieniu konstruktorów Forda, mechanika z otwocka i kilku innych osób zabraliśmy się za zdjęcie czapki. Ogólnie idzie nam to co raz lepiej i niedługo osiągniemy czasy jak w f1 :)
Po zdjęciu czapki zaczęliśmy główkować, bo alternator wyglądał dobrze, ale coś ciekło. Chwila ogarniania i okazało się, że winnym był przecięty przewód, a dokładniej źle założony cybant, który ten wężyk przeciął. Tak więc podziękowaliśmy komu się dało, że to jednak nie alternator i naprawiliśmy usterkę.
Dalsza część trasy przebiegła bez większych problemów (taki tam postój na dokręcenie odkręcającego się wału się nie liczy :) )
Ogólnie jechaliśmy do 4 nad ranem, więc udało nam się dogonić główny peleton :)
Aktualnie jedziemy z Boloni w kierunku Rzymu, więc jest super :) (słoneczko, cieplutko, piękne widoki, szkoda tylko, że nie udało nam się zachaczyć o żadne morze)
Dobra, a teraz spróbuję wrzucić jakieś zdjęcia, chociaż nie gwarantuje, że mi się uda :)
P.S. Podbielska specjalnie jeździ po tunelach i przez to posta pisałem ponad godzine :)
P.S.2 W międzyczasie mieliśmy znowu awarie paska :)
Ogólnie wykręciła się nakrętka od śruby trzymającej alternator (który jest napinaczem paska) i pasek wziął i zleciał :) ale już znowu jedziemy dalej :D